Autor Wiadomość
Marik
PostWysłany: Nie 19:16, 09 Lis 2008    Temat postu:

Nie znam sie zbytnio ale wedlug mnie jest dobre
Telvani
PostWysłany: Czw 22:19, 31 Lip 2008    Temat postu: Cień Przeszłości

Cień Przeszłości Część Pierwsza.

Rozdział I

Znów śnił mu się koszmar. Zlany potem zerwał się z łóżka. Zaczął ciężko oddychać, po czym przetarł czoło. Już zapomniał co mu się śniło. Poczuł znowu głód. Pomyślał, że kolacja dobrze mu zrobi. Podszedł do skrzyni, ale nic tam nie znalazł. Wywnioskował, że może pójdzie się przejść po Bravil. Przy okazji może znajdzie jakieś drzewo z dojrzałymi owocami, albo coś zje w "Samotnym Zalotniku". Podszedł do szafy, po czym założył najmniej zniszczone ubranie i ruszył w stronę drzwi. Klamka zaskrzypiała, a zawiasy wydały z siebie dźwięk, jakby upadało wielkie drzewo. Zamknął drzwi, na klucz i zszedł po zaniedbanych schodach. Było mu zimno. Zobaczył wiszącą szmatę, na jakimś stojakiu. Owinął się nią, i było mu już cieplej. Szedł bezmyślnie przed siebie. Było tak późno, że nawet żebracy spali w swoich śpiworach. Idąc tak usłyszał plusk i wilgoć na lewej stopie. Odruchowo ją cofnął i zobaczył dużą kałużę. Niedaleko paliła się lampa. Zauważył własne odbicie w kałuży.

-Co? To... to jestem JA?!

Zszokowany, aż przyklęknął. Zobaczył postać, która wyglądała nawet gorzej od żebraka. Długie, siwe, przetłuszczone i pozlepiane włosy, zaniedbana broda, w której było parę zatęchłych liści. Był mizernej postawy, a jego ubranie było równie wysokiej jakości co stary wór na kartofle. Popłakał się... Nagle usłyszał jakiś szum w pobliskiej alei. Spojrzał w tamtą stronę, ale nic nie zauważył. Jeszcze raz spojrzał na swe odbicie. Łzy uformowały tunele, w brudzie jego twarzy. Nagle usłyszał ten sam szum, w tym samym zaułku. Poszedł w tamtą stronę. Idąc tak, nagle poczuł oddech na swym karku.

-Ile to już było czasu, Nathaniel.

Powiedziała zakapturzona postać do naszego Nathaniela.

-Kilka lat...

Odpowiedział Nathaniel, po czym obrócił się do zakapturzonej postaci.

-...Lucien.

-Widzę że mnie jeszcze pamiętasz... to dobrze.

Lucien zdjął kaptur i wyjął swój krótki srebrny miecz.

-Przyjrzyj mi się uważnie Nathaniel, bo to już ostatnie chwile twego życia.

Nathaniel wyprostował się i powiedział do Luciena spokojnym głosem.

-Ty w tej sprawie, o której myślę, prawda?

-Bystry jesteś jak na swój wiek. Szukałem cię tak długo, nie spodziewaliśmy się, że będziesz na tyle sprytny, aby wybrać Bravil. Przetrząsnęliśmy całe Tamriel, aż w końcu przypadkowo znalazłem cię tutaj... a teraz zakończmy to, dobrze?

Kończąc mówić, Lucien wyprowadził cięcie z boku w stronę Nathaniela, ten jednak odskoczył do tyłu, po czym doskoczył do Luciena, i uderzył go głową w kość policzkową. Lucien syknął, po czym Wyprowadził pchnięcie. To był błąd. Nathaniel podnióśł lewe ramię do góry, po czym objął Luciena w okolicy nadgarstka, i uderzył go w twarz, wprawiając go w stan chwilowego ogłuszenia, po czym złamał mu prawą rękę. Wyrwał mu jego miecz i poderżnął mu gardło.

-No, no Lucien... nie można być tak pewnym siebie.

Podszedł do jego zwłok, i zabrał mu ubrania, które nosił pod szatą oraz pieniądze. Poszedł do domu, przemyśleć to wszystko. Jednakże nim się zorientował, już sklepy były pootwierane. Pomyślał, że najpierw pójdzie do łaźni i cyrulika, aby doprowadzić siebie do jakiegoś wyglądu.

Rozdział II

Nathaniel szedł przez las. Opuścił Bravil, gdyż wiedział, że nie jest tam bezpieczny. Mroczne Bractwo nie jest głupie. Znaleźliby go w ciągu kilku dni, i zabili. Idąc tak, poczuł lekki głód, więc wyjął jabłko z plecaka i zaczął zagryzać. Nagle wyszedł na leśną polankę. Zachodzące słońce barwiło horyzont na różową barwę. Nathaniel poszedł poszukać chrustu na ognisko. Gdy tak nazbierał gałęzi zobaczył swoje odbicie w rzece. Jakże inaczej wyglądał niż przedwczoraj. Ubrany w przyzwoite ubranie, elegancko uczesany, oraz z dokładnie ściętym zarostem. Rozłożył chrust, po czym podpalił ognisko pochodnią. Rozłożył sobie hamak między dwa drzewa, oraz usiadł przy ognisku, piecząc mięso. Patrząc na ogień odezwało się w nim wspomnienie...
Nathaniel stał na brzegu, a 2 jego ludzi podpalało drewniane zabudowania w grocie, a kilku innych zabierało cenne rzeczy na jego szebekę. Większość walczyła ze skrytobójcami z Mrocznego Bractwa. Było ich tu sporo, bo to w końcu ich grota. Wszędzie walały się trupy i krew. Ogień dostał się do stempli, i sufit runął z wielkim hukiem, pogrzebując pod sobą dziesiątki ludzi, merów i zwierzoludzi. Już odpływali tunelem, na morze, gdy na brzegu stał Lucien i krzyczał w ich stronę:

-Z MROCZNYM BRACTWEM SIĘ NIE ZADZIERA!!!

Krzyczał na brzegu Lucien. Faktycznie... to był błąd. Za przemycenie zrabowanych towarów dostali sporo pieniędzy, jednakże cała załoga Nathaniela została wybita.

Rozdział III

Nathaniel obserwował całe Cyrodiil, z olbrzymiego wzgórza w Cesarskim Rezerwacie. Było to ciekawe doświadczenie. Miasta wydawały się niewiele większe od jego pięści, poczuł się niczym jakiś Bóg, który tą ziemię stworzył. Stał tak około godziny, tonąc dosłownie w marzeniach. Wiatr wiał, delikatnie ruszając materiałem koszuli. Nagle ocknął się, gdyż usłyszał jakiś dialog, szybko schował się za kamulec i ukradkiem wyglądał na zewnątrz. Zobaczył pasterzy pasących swoje owce na wzgórzu. Wpadł mu do głowy genialny pomysł.

-Witajcie pasterze!

Obrócili się w jego stronę.

-Witaj wędrowcze...

Powiedział ten chudszy, po czym przerwał mu grubszy.

-...Możemy w czymś pomóc?

-Oczywiście, jestem biednym, bezdomnym podróżnikiem. Nie mam pieniędzy, ani domu. Czy mógłbym pracować z wami jako pasterz?

Pasterze popatrzyli, coś wyszeptali, po czym wręczyli mu kij pasterski.

-Oczywiście, niech będzie. Potrzebujemy każdej pomocy.

Powiedział ten grubszy. Resztę dnia spędzili na rozmowach, i pilnowaniu owiec.



Oczywiście to jeszcze nie koniec. Będzie też druga część.

Proszę o komentarze.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group