Athelas - Królewskie Ziele

Telvani

Może źle to ująłem... kupimy cie jakieś ubranie, w którym będziesz sobie chodził po mieście a zbroję schowasz w pokoju. Chcesz skończyć z odparzeniami? Albo z gorączką? Albo jako pośmiewisko publiczne? Nie chcę cię do niczego zmuszać. Po prostu chcę twojego dobra.

AlterEgo

Wojownik spojrzał na niego przenikliwym spojrzeniem lecz po chwili się uśmiechnął i rzekł - Niech będzie, ale nie będzie to nic różowego?

Telvani

Uśmiechnąłem sięNie. Chyba że będziesz koniecznie chciał. Zobacz Alter. Nigdy nie miałem syna, i nie będę miał, więc się ostatnio roklejam, i robię się w stosunku co do ciebie nadopiekuńczy... wybacz mi. Wiem że nie jesteś moim synem ale... postaraj się mnie zrozumieć...

Saptieth

- Może lepiej nie... - odparł wampir do złodzieja. - Trochę nam się spieszy, więc poświętujemy jak zdobędziesz diament. Więc przejdźmy do interesów... Ile chcesz za to zadanie?

AlterEgo

Staremu druhowi odmówisz? Gdzie Twoje maniery?

Saptieth

- Moje maniery trafił szlag, po kilku pierwszych zabójstwach, przecież wiesz. Poza tym naprawdę się nam w tej chwili spieszy. Jeśli bardzo chcesz uczcić moje małżeństwo wpadnij wieczorem do gospody "Róża Pustyni".

AlterEgo

Bardzo chętnie, tylko nie mogę opuszczać siedziby odkąd... - urwał nagle, po czym uśmiechnął się lubieżnie po czym przemówił - Nie chce złota za kradzież tego kamyka, tylko pozbycia się trzech osobistości w tym zawszonym mieście...

Saptieth

- Kto i kiedy ma zginąć? - spytał zabójca. - I czemu nie może zająć się tym Gildia Asasynów?

AlterEgo

Zabójstwa nie mogą być powiązane ze mną. Jeżeli zginą od obcego sztyletu wtedy ja i moi ludzie będziemy mieli spokój. Wiesz, śledztwa, procesy, a całego miasta nie mogę wyrżnąć. A jeżeli chodzi o te osobistości... Kupiec Duncan, spiskuje przeciw nam wraz z szefem straży miejskiej, nazywa się Ivacho. A trzeci z nich, to miejscowy mag, bardzo dobry mag. Na niego musisz uważać, jest potężny... i stary, wiesz, siwa broda i okularki. Przynieś mi ich głowy a dostaniesz kamień. Ivacho znajdziesz albo w ratuszu albo w burdelu niedaleko stąd. Kupiec, jak pewnie sam się domyślasz będzie siedzieć na targowisku. A ten piernikowaty mag ma swoją siedzibę w wieży za miastem. Na niego musisz najbardziej uważać.

Saptieth

- Szanujący się zabójcy nie ucinają głów swoim ofiarom. Dostarczę Ci białe pióro umoczone w ich krwi. Magik z Twojego Cechu z łatwością powinien zidentyfikować ofiarę. - odparł wampir. - Zajmę się tym od razu. Chodź, skarbie. - mruknął i wraz z drowką wyszedł z budynku.

Kathlin

- Mam już tego dość - syknęła drowka gdy już wyszli z budynku - To co teraz? Bo chyba będę ci przeszadzać w twoich zabójstwach -

Saptieth

- Przeszkadzać? Niby nie... - odparł wampir. - To jak chcesz to odprowadzę Cię do gospody. Wynajmie się pokój i odpoczniesz.

Kathlin

- Tak... to dobry pomysł. Muszę odpocząć od tego wszystkiego, bo już boli mnie głowa. Co za okropne miasto... - powiedziała drowka kładąc dłoń na czole - Gdybym wiedziała że tak będzie to nigdy bym tu nie przyjechała, ta pogoda mnie zabije -

Saptieth

- Zawsze możemy pójść do łaźni. Chłodna, relaksująca woda i takie tam. Tylko że... ehm... kobiety mogą tam wchodzić jedynie z mężczyzną. I... ehm... no.. wnoszenie ubrań jest zakazane. - rzekł wampir. - I nie patrz tak na mnie. Nie ja wymyślałem te przepisy.

Kathlin

- Nienawidzę takich miejsc... Włażą tam dziwni ludzie i pewnie sie nie umyją... Fuj! - powiedziała drowka krzywiąc się - Pozatym nie zmaierzam sie przed nikim rozbierać.. a napewno nie przed tobą - powiedziała chłodno

Saptieth

- Nie to nie. Ale jeśli bardzo chcesz ochłody, to w gospodzie coś się powinno znaleźć. Zapłaci się karczmarzowi, by wstawił do pokoju wannę, czy coś, z chłodna wodą. Złota na pewno starczy, Morgul może i jest nadętym dupkiem, ale dobrze płaci. Ty się ochłodzisz, a ja załatwię tego kupca. - odparł zabójca. - Ale chodź już, bo zaraz się żebracy zlecą. - dodał.

Kathlin

- O, jeszcze ci... U nas w Har`oloth tego nie ma. A może i są... No cóż, tak wysoko postawionych drowów jak ja, nawet nie śmią spojrzeć w oczy - powiedziała drowka z podłym uśmieszkiem

Saptieth

- Więc chodźmy szybko, by nie trzeba było sie brudzić odpędzaniem ich. - rzekł asasyn i wyprowadził drowkę z dzielnicy biedoty. - Od razu lepiej. Tu przynajmniej nie śmierdzi. A że byłaś grzeczna, to do karczmy pójdziemy przez targ.

Kathlin

- Grzeczna? Oj.... jeszcze pożałujesz swoich słow - powiedziała drowka z podłym uśmiechem i wzięła Spietha pod ramię - Ale skoro jesteś moim mężem... To ty powinieneś płacić za zakupy. Więc chodźmy - powiedziała z uśmiechem

Saptieth

- Coś czuje że już żałuj... ehm... to znaczy, nie zapomnij, że musi jeszcze starczyć na pokój. - odparł wampir nieśmiało obejmując drowke w talii.